Dochodzenie do formy po kontuzji odbywa się tak na poziomie ciała jak i umysłu. Każdy biegacz, któremu przytrafi się kontuzja – czy jest to mistrz olimpijski czy biegacz niedzielny – doświadcza pięciu stopni smutku, na różnych poziomach. W wielu aspektach przypomina … żałobę.
Najpierw jest poczucie odrzucenia, albo jakaś wewnętrzna odmowa uwierzenia w to, że mamy kontuzję. A przecież kontuzja prędzej czy później musi się zdarzyć. Niewiele biegaczy może powiedzieć, że nie miało żadnej poważnej przypadłość. Następnym etapem odbicia kontuzji w naszej psychice możemy odczuwać złość i szukać winnych takiej sytuacji, na przykład w osobie trenera albo osoby, z którą trenowaliśmy.
Wielu biegaczy próbuje targować się z fizjoterapeutą albo trenerem, jeżeli chodzi o strategię powrotu do formy czy też leczenia kontuzji. Biegacz na siłę próbuje wymóc na nich powrót do biegania zanim jeszcze są na to gotowi. Niektórzy specjaliści opracowali nawet specjalne protokoły, które kontuzjowani biegacze muszą podpisać, zanim zacznie się faza tzw. targowania.
Poczucie smutku, a w niektórych przypadkach nawet stan depresyjny, mogą spowodować zmiany w rutynie żywieniowej oraz snu biegacza – podkreśla Martyna Nowak, olimpijski psycholog sport. – Niektórzy biegacze potrafią wycofać się z życia towarzyskiego, unikać znajomych, rodziny, a w skrajnych przypadkach czuć się tak, jak gdyby życie straciło swój cel i znaczenie.
Z biegiem czasu jednak uczymy się akceptować ten stan „zawieszenia” i wówczas w leczeniu pojawia się postęp. Niektórym ludziom smutek z jakiegoś powodu przechodzi po pięciu minutach, innym może zabrać to … pięć lat. Zwykle zabiera to więcej czasu, jeżeli biegacze nie odpuszczają do siebie myśli, że coś opłakują.
Psychologowie sportowi radzą, by przejść przez każdy z tych stanów i pozwolić sobie na luźne rozmowy z przyjaciółmi, wyjścia na kawę czy do kina. Nie czuć się zakłopotanym i poszukać fachowej porady, jeżeli czujemy się przybici czy w stanie depresji w trakcie kontuzji.
Dlatego każdy biegacz musi w okresie, kiedy nie może trenować stosować zastępcze formy aktywności. Zależą one od rodzaju kontuzji. Im poważniejsza kontuzja, tym więcej czasu musimy poświęcić na rehabilitację. Ruch może być elementem wspomagającym leczenie. Jeżeli uraz sportowy nie jest poważny (co może ocenić tylko lekarz) to zachowując ostrożność należy nadal ćwiczyć, niekoniecznie tę samą formę ruchu, można np. pływać, jeździć na rowerze lub wykonywać ćwiczenia (zalecone przez doświadczonego fizjoterapeutę) obciążające inne partie mięśni, dzięki takim rozwiązaniom po wyleczonej kontuzji szybciej wrócimy do dawnej formy.
Nie starajmy się jednak na skróty wracać do startowych planów treningowych. Musimy dać sobie czas, bo w innym przypadku „naprawimy” jedną łąkotkę, ale za chwilę będziemy musieli operować drugą. Cierpliwość jest cechą mistrzów.