Słońce mocno przygrzewa. Po treningu czy zawodach wracamy samochodem do domu. Wielu kierowców od razu rozkręca „klimę” na maksimum chłodzenia, co wprowadzają nas … w szok termiczny . Wnętrza niektórych aut przypominają wręcz chłodziarki, a różnica temperatur z otoczeniem wynosi niekiedy aż 15 stopni Celsjusza! Tymczasem różnica nie powinna być większa niż 5-6 stopni Celsjusza.
Większa różnica może doprowadzić do ropnych angin, które są długotrwałe w leczeniu i bolesne w odczuciach podczas lata. Przy dłuższych trasach w upalne dni można obniżyć temperaturę o 8-10 stopni Celsjusza, ale przed dojazdem do celu trzeba zmniejszać tę różnicę. Gdy na zewnątrz temperatura sięga nawet 35 st. Celsjusza, to klimatyzacja w samochodzie powinna chłodzić maksymalnie ok. 20 st. Celsjusza. Zderzenie ze ścianą ciepła po wyjściu z auta nie jest niczym przyjemnym ani zdrowym.
Osoby chore na nadciśnienie, z wadami serca, a także z chorobami płuc powinny rozsądnie dysponować możliwościami „klimy”. Bardzo wrażliwe są także dzieci, które nie mają wykształconego układu odpornościowego. Rozszerzone naczynia skóry odruchowo się kurczą, wskutek czego cała krew ze skóry, tkanki podskórnej i mięśni zostaje gwałtownie wpompowana do krążenia centralnego.
Układ krążenia nie nadąża z przepompowaniem krwi. Mięsień sercowy jest mocno obciążony i nie radzi sobie z przepompowaniem takiej objętości krwi. Może dojść do zatrzymania czynności serca. Wysuszone powietrze powoduje ponadto podrażnienie śluzówek oczu o gardła.
Gdy wsiadamy do auta, które rozgrzane jest jak piekarnik, to przed uruchomieniem silnika musimy je przewietrzyć otwierając okna, a następnie włączyć klimatyzację (przy zamkniętych oknach) na nawiew zamknięty, zaczynając od średniego poziomu.
Ustawienie na „full” obciąża kompresor i nie daje efektu. Nie kierujmy nawiewu wprost na twarz, ale na przednią szybę i nogi. Zachłyśnięcie zimnym powietrzem prowadzi do wspomnianej już anginy. Kierowcy dbają o regularny serwis układu klimatyzacji swoich aut, ale nie potrafią pohamować chęci natychmiastowego „zamrożenia”. Niestety …
Przemek Walewski