Polska sztafeta mieszana 4×400 m odebrała złot medale za sobotnie zwycięstwo w igrzyskach olimpijskich w Tokio. Nie obyło się jednak zgrzytu. Polakom zagrożono dyskwalifikacją.
Na podium stanęli ci, którzy biegali w finale, czyli: Karol Zalewski, Natalia Kaczmarek, Justyna Święty-Ersetic i Kajetan Duszyński. Pozostała trójka: Dariusz Kowaluk, Iga Baumgart-Witan, Małgorzata Hołub-Kowalik, która biegała w półfinale i medale otrzyma później, siedziała na trybunach. Na podium nasi finaliści mieli wyjść z wydrukowanymi zdjęciami tych, którzy biegali w półfinale. W ostatniej chwili dostali jednak zakaz.
Karol Zalewski (złoto w sztafecie mieszanej 4×400 m – 3:09.87):
Biegamy w drużynie, powstała nowa konkurencja, w której osiągnęliśmy sukces. Wiele tygodni wizualizowałem sobie ten bieg. Wszystko wyszło tak, jak miało być, oprócz ostatnich 50-ciu metrów, ale tu już wyszło zmęczenie. Mam sporo tytułów w óżncyh kategoriach wiekowych. Ale tytuł mistrza olimpijskiego mi się nie marzył. Myśleliśmy o wejściu do finału, później o brązowym medalu, a jesteśmy mistrzami olimpijskimi.
Natalia Kaczmarek (złoto w sztafecie mieszanej 4×400 m – 3:09.87):
Jesteśmy mistrzami, daliśmy z siebie wszystko, zostawiliśmy serce na bieżni. Dotrze to do nas za jakiś czas. To są takie emocje, że brak mi słów. Justyna o tym wie, że stresowałam się drugą zmianą, miałam jako rywalki mocne zawodniczki. Chyba spisałam się dobrze, dałam z siebie wszystko. Trzeba się z tego cieszyć. Myślę, że w moim domu teraz wszyscy płaczą i nie wiedzą, co mają zrobić. Cała rodzina mnie wspiera i jestem i wdzięczna.
Justyna Święty-Ersetic (złoto w sztafecie mieszanej 4×400 m – 3:09.87):
Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że jestem zawzięta, walcząca. Jak sobie coś postanowię, to nie odpuszczę. Tego sukcesu nie byłoby, gdyby nie cały zespół, rezerwowi, trenerzy inne osoby. Myślę, że mój mąż, który płakał podczas mistrzostw Europy w Berlnie, robi to też dziś z całą moją rodziną. Podobno zorganizowali strefę kibica. Ale nie powiedzieliśmy tu ostatniego słowa, igrzyska dla nas się dopiero zaczynają. jestem w szoku, bo zawsze jakaś dziewczyna mnie mija, a tu udało się nikogo nie przepuścić. Walczyłam, czułam, że obok mnie biegnie Femke Bol. Oddałam pałeczkę przed nią, a to, co zrobił Kajtek to jest rewelacja.
Kajetan Duszyński (złoto w sztafecie mieszanej 4×400 m – 3:09.87):
Musiałem kilka razy udowadniać, że należy mi się miejsce w tej sztafecie. Zapracowałem na to. Jestem prostym synkiem ze Śląska i jestem z tego dumny. Ten bieg to dla mnie coś niesamowitego, podszedłem do niego na chłodno, wypełniłem założenia trenerów. Na ostatnich metrach w razie czego miałem jeszcze siły na odparcie ataku Amerykanina, ale nie było to konieczne.
Foto: Marek Biczyk